10 mar 2014

PROGNOZA POGODY NA LATO I RESZTĘ STULECIA

Kto nie drżał o pogodę w tym roku - ręka w górę. Jeśli dobrze pamiętam, to w zeszłym, mniej więcej o tej samej porze zaczęła się u nas zima i trwała długo. Za długo. Wtedy zima zaskoczyła wiosnę, ale tym razem, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i jeśli wierzyć prognozie, to wiosna da po pysku zimie. I coś czuję, że to będzie nokaut.
Zima już się nie podniesie i zanosi się na to, że chcąc ulepić z moimi córkami bałwana, będę musiał wyjechać z kraju. Nie, żeby mnie to jakoś specjalnie martwiło (w końcu nawet na lepienie bałwanów są jakieś aplikacje), ale jesteśmy ostatnim pokoleniem, które odmrażało sobie paluchy biegając od rana do wieczora po śniegu. I teraz albo będę wydawał kupę hajsu na zimowe wycieczki w Dolomity, albo co roku będę dzieciakom opowiadał, że śnieg wcale nie jest taki fajny i nie ma czego żałować.

Przeczytaj też: WARTO CZASEM NIE MIEĆ KASY

Bardzo prawdopodobne, że jednak wybiorę tę drugą opcję, bo tak naprawdę ocieplenie klimatu funduje nam coś, czego przez setki lat zazdrościliśmy takim Grekom czy Włochom.


Więcej wiosny, więcej lata. Więcej słońca, upałów i półnagich kobiecych ciał. Męskich też. 

Ocieplanie się klimatu ma same plusy

Dla mnie. Mam szczęście, że mogę tak myśleć, bo wielu ludziom tego szczęścia znowu zabraknie - stracą dach nad głową, bo huragan albo będą liczyć straty po suszach i powodziach. Musimy się przyzwyczaić, bo według prowadzonych symulacji, za plus-minus 90 lat to u nas będą panowały włoskie temperatury, nie trzeba będzie czekać do czerwca na truskawki i każde wiejskie podwórko będzie miało swoją winnicę. Do tego, dzięki topniejącym lodowcom Gdańsk stanie się nową Wenecją, bo ta stara, we Włoszech, zostanie zalana po kominy.


A tak będzie wyglądać polskie wybrzeże, kiedy poziom wody podniesie się na wysokość 20-piętrowego wieżowca.


Fajnie, tylko po co ja to wszystko analizuję? 

Bo powoli zaczynam planować urlop i zastanawiam się, kiedy rezerwować domek nad jeziorem :) Wiem, że w obliczu coraz bardziej zabójczych klęsk żywiołowych to dość płytkie podejście, ale - po pierwsze nie zatrzymamy tego procesu, a po drugie, za 90 lat moich prochów nie będzie obchodzić to, co dzieje się ze światem. I zamierzam przeżyć resztę mojego życia, nie ograniczając się za bardzo. Czyli planując urlop już w marcu i ciesząc się z tego, że klimat nam się ociepla.

Ok, to kiedy na wakacje?

Fakt tradycyjnie zapytał o to górali, a ich konie wiedzą już, że lato będzie krótkie. Na szczęście "przewidziały" też śnieżny luty i deszczowy marzec, więc niespecjalnie martwi mnie ta ich prognoza. 
Niestety w Gazecie Mosińskiej mają gościa, który nie nie robi ze zwierząt wizjonerów i NIESTETY twierdzi, że latem będzie wiało, padało i raczej wielu półnagich kobiet nie zobaczymy. Facetów też.

Ten gość, to Jacek Sobota - kapitan żeglugi wielkiej i ekspert w dziedzinie prognozowania pogody. Uważa, że wszystkiemu winny jest El Nino (zjawisko powodujące anomalie pogodowe), który pojawia się raz na jakiś czas i psuje ustalony porządek - cieszy nas łagodną i ciepłą zimą, a drażni do dupy latem. I ten El Nino ma się w tym roku zdarzyć. Podobno.

A najgorsze jest to, że można tej gazecie wierzyć. Z ciekawości sprawdziłem, jak pan kapitan prognozował ciągle jeszcze trwającą zimę. Klikam w artykuł z 3 listopada 2013 i czytam:

Grudzień - wyjątkowo ciepły.
Styczeń - w normie.
Luty - rewelacyjnie ciepły.
Marzec - powyżej normy.

Gdybym przeczytał to pół roku temu pewnie bym nie uwierzył, ale miałbym nadzieję, że tak właśnie będzie.
Gdy czytam to teraz i jednocześnie widzę zapowiedź gównianego lata - nie mam się z czego cieszyć. Niby wiadomo, że pogodę można w miarę dokładnie przewidzieć na - góra - 3 kolejne dni, ale starego żeglarza i przyrody nie oszukasz. Będzie El Nino - będzie problem, żeby opalić swój wygolony tors. Meh...

Choć z drugiej strony to też jest jakaś informacja, bo pozwala mi zmienić pytanie z "kiedy" na "gdzie". Może zamiast mojego ukochanego jeziora i drewnianych baraków powinienem wybrać miejsce, które zapewni mi i dzieciakom atrakcje bez wychodzenia na zewnątrz? No może, tylko że ja i tak podejmę ryzyko, bo taki już jestem. Poza tym, wolę nastawić się na najgorsze, bo zawsze jest szansa na pozytywne rozczarowanie.

A to oznacza, że znów zaliczę jeziorko. Może bez nocnych kąpieli na golasa, ale zawsze.


PS.
Z chęcią poczytam o waszych planach na wakacje, skoro już wiemy, że pogody nie będzie ;)