Tyle lat cofania się do bankomatu.
Tyle lat strachu o to, czy te 50 zł aby na pewno wystarczy.
Tyle lat tłumaczenia, że nie mam tych 20 gorszy, żeby pani mogła mi wydać okrągłą dychę.
I tyle lat przyzwolenia na generowanie grosikowych długów.
Światełko w tunelu zapalił wczoraj Onet podając newsa, że Biedronka jeszcze w tym roku złamie się i w swoim przybytku pozwoli płacić kartą. Tyle, że to informacja nieoficjalna, niepierwsza zresztą w całej historii ostatniego bastionu płatności gotówkowych, więc nie uwierzę, póki nie zobaczę.
A gdyby nawet nie, to płakał nie będę. Przyzwyczaiłem się do korzystania z bankomatu, który stoi pod sklepem, bo mimo tego, że rzadko można wyciągnąć z niego inny nominał niż 50 zł, to działa szybko, wypluwa kartę i pieniądze jak trzeba, no i kolejek dłuższych niż jedna osoba też nigdy nie ma. Ja sobie taki poziom obsługi bardzo chwalę.
Pogięło cię, tej?
Prawdopodobnie jestem w jeszcze mniejszej mniejszości niż mniejszość niemiecka w tym kraju, ale ja sam się o to postarałem, żeby polityka Biedronki nie utrudniała mi życia.
Zadziwia mnie fakt, jak wielu moich znajomych, którzy są przecież w moim wieku, którzy też pokończyli fakultety i mają mgr przed nazwiskiem, którzy tak jak ja pracują i utrzymują swoje rodziny, poddaje się albo ucieka zamiast zmieniać swoje przyzwyczajenia.
Pytam znajomego, dlaczego zrobił zakupy w Lidlu, a nie w Biedronce, choć ma do niej bliżej:
Zadziwia mnie fakt, jak wielu moich znajomych, którzy są przecież w moim wieku, którzy też pokończyli fakultety i mają mgr przed nazwiskiem, którzy tak jak ja pracują i utrzymują swoje rodziny, poddaje się albo ucieka zamiast zmieniać swoje przyzwyczajenia.
Pytam znajomego, dlaczego zrobił zakupy w Lidlu, a nie w Biedronce, choć ma do niej bliżej:
- Bo tam nie można płacić kartą.
- Ale chyba macie jakiś bankomat obok tej Biedronki? Chyba już pod każdą stoją.
- No stoi, ale jak mam płacić 2,50 za wyciągnięcie 20 zł, to wolę pojechać kawałek dalej albo cofnąć się o trzy ulice do "swojego" banku i tam wypłacić.
Inna historia, już niebiedronkowa:
Kumpel wisi mi kasę, więc proszę żeby mi ją oddał. Najlepiej jeszcze dziś, przelewem. Co słyszę?
"Kody mi się skończyły"
Say WHAT? Jakie kody? Te karty zdrapkowe, które ustalają ci limit na 30 przelewów? A jak przekroczysz, to musisz czekać tydzień, aż listonosz przyniesie ci nową? I to w czasach bezpłatnych, zawsze dostępnych i nieograniczonych ilościowo kodów sms? Błagam...
Albo taka sytuacja - zrzuta na prezent. Każdy po 5 zł, ja wykładam, reszta oddaje. Pytam ludzi:
- Przelew czy gotówka?
- Przelew? Nie opłaca mi się.
- Co ci się nie opłaca?
- To, że liczą mi 50 groszy za każdy przelew.
- To frajer jesteś, ja mam za darmo.
- Goń się. Ale jak to za darmo?
Ano tak to. Ja od 2 lat posiadam konto w Alior Sync, gdzie nie płacę za nic. Dosłownie za NIC. I jeszcze mi zwracają 5% za wszystko, co kupię w sieci. I to nie jest reklama, po prostu jestem zadowolony z ich usług, bo są nowocześni i nie walą ściemy. Mam jeszcze drugie konto w Getin Online, też darmowe, do którego dostałem tablet (żaden syf, tylko dobry, markowy sprzęt wart kilka stówek). No dobra, tak naprawdę po to założyłem to konto. A darmowe jest pod warunkiem, że co miesiąc wrzucę na nie 1000 złotych, z czego 400 muszę wydać płacąc kartą. Coś za coś, ale jestem w stanie unieść ten ciężar.
Zbliżeniowo
Dużo korzystam też z opcji PayPass, właściwie zawsze, kiedy tylko jest taka możliwość. I znowu dziwię się tym, którzy się boją, że jak nie wklepią pinu, to im kasa zniknie w czarnej dziurze. Jasne, że są na to metody i taką kartę z paypassem można dość sprytnie skopiować, ale ilu takich speców łazi po świecie, żebym musiał się ich obawiać? Póki co moje saldo ma się dobrze, zbliżeniowo wykonałem już chyba z pół tysiąca operacji i wykonam jeszcze więcej, jak tylko Biedronka ogarnie się z tymi terminalami. Jedyne czego się boję to, że w końcu zapomnę pinu.
Samoobsługowo
Nie wiem, co takiego kieruje ludźmi, że wolą tłoczyć się tasiemcowych kolejkach, zamiast wykorzystać pustą przestrzeń przy kasie samoobsługowej. Nie ma ich w Polsce dużo (póki co widziałem tylko w niektórych Piotrach i Pawłach, Tesco i Auchan), ale jeśli już są, to najczęściej stoją puste.
Okej, może nie jest to opcja dla wszystkich i niekoniecznie zawsze będzie szybciej (spróbuj wśród stu rodzajów pieczywa odnaleźć bułkę z sezamem), ale kto ma pchać ten świat do przodu, jak nie my, młodzi?
Ekologicznie
Papierowe faktury jeszcze długo z nami pozostaną, ale już teraz masa firm oferuje faktury na maila i w zamian ma dla ciebie jakąś promocję. Z tego co pamiętam, Play daje niższy o 5 zł abonament, ale podejrzewam, że reszta towarzystwa ma podobne oferty. Zrezygnowałem też z tradycyjnych faktur za internet i TV, a ostatnio e-fakturami zaskoczyła mnie gazownia. W skrzynce ląduje więc tylko rachunek za prąd i od czasu do czasu rachunki sąsiada. Poza ulotkami rzecz jasna.
Jeszcze a propos papieru, tydzień temu pierwszy raz w życiu składałem PIT przez internet. Zajęło mi to jakieś 15 minut - ściągam, instaluję, wpisuję co trzeba, wysyłam. Bez podpisywania, kserowania, wycieczki do urzędu i marnowania czasu na coś, co mogę zrobić nie wstając z fotela. Kliknąłem i zapomniałem. Przypomniałem sobie po 5 dniach, kiedy na moje konto przyszedł zwrot. PO PIĘCIU DNIACH. A dzięki uldze na dzieciaki wyszła z tego całkiem fajna sumka, więc jest co opijać.
Nie wiem, pewnie coś jeszcze by się znalazło, ale też nie ma co przesadzać - w końcu zakup skarpetek na Allegro zamiast na bazarze nie jest jakimś przełomowym odkryciem i nawet moja matka wie, że można. Ale kiedyś to było wydarzenie i zanim ludzie odkryli, że tak jest łatwiej, sami musieli spróbować.
Dlatego nie uprzedzaj się, nie upieraj i nie bój, bo tylko sobie utrudniasz.
Sprawdź, przetestuj i żyj prościej :)
Sprawdź, przetestuj i żyj prościej :)
