24 mar 2014

I TAK UMRZEMY, WIĘC PO CO SIĘ SPINAĆ?

Patrzcie, co mi dali do publikacji. Oczywiście mogłem się nie zgadzać i nie podpisywać pod czymś, czego nie jestem w stanie zweryfikować, ale... komuś trzeba wierzyć.

Wpis powstał we współpracy z EFSA (European Food Safety Authority)

Aspartam - z jednej strony po prostu słodzik zastępujący cukier, a z drugiej najbardziej kontrowersyjny, legalny składnik żywności, jaki kiedykolwiek został stworzony przez człowieka. Oczywiście przez przypadek, bo tenże człowiek, będąc w trakcie poszukiwania leku na wrzody, wbrew obowiązującym zasadom BHP polizał sobie palec. Musiało być mu bardzo słodko, bo na swoim języku miał substancję 180 razy słodszą od cukru. 

Infografika mówi, że aspartam nie jest szkodliwy dla zdrowia, więc pierwsze, co mi przyszło do głowy, to sprawdzić, dlaczego połowa świata myśli inaczej i myśli, że ma rację. Przeprowadzono wiele badań na faszerowanych aspartamem szczurach / świnkach morskich i wywnioskowano, że ten biały, niepozorny proszek powoduje:

- obumieranie komórek nerwowych
- ataki paniki, agresji i depresji
- powstawanie nowotworów mózgu
- pogorszenie zdrowia chorych na cukrzycę
- szkodliwe działanie na płód, a dalej na rozwój dziecka



Nie wiem, jak oni do tego doszli. Tak samo nie wiem, dlaczego aspartam miałby jednak nie szkodzić ludziom. Takie badania traktuję z dużym przymrużeniem oka, a mrużę je tym bardziej, jeśli wiem, że w grę wchodzą ogromne pieniądze - nie wyobrażam sobie, żeby Coca-Cola czy Pepsi nagle zrezygnowały z używania najtańszego słodzika na świecie, więc nie mogą sobie pozwolić na czarny PR wokół niego. Zresztą już jakiś czas temu Coca-Cola rozpoczęła kampanię promującą pogląd, że aspartam jest spoko i nikomu nie zagraża.

A może ten atak na wielkie koncerny to przemyślana strategia producentów tradycyjnego cukru trzcinowego? Nie wiem! Teorie spiskowe zawsze w cenie, dlatego ja, jako przeciętny konsument muszę wybrać mniejsze zło i zdecydować, komu nie wierzę.

I wiecie, co? Nie lubię wierzyć w coś, co każe mi myśleć negatywnie, bo na tej zasadzie każde moje wyjście z domu może skończyć się na masce samochodu. Na tej zasadzie każdy kolejny łyk alkoholu, każdy kolejny papieros i każda kolejna kawa przyspieszają mój zgon. Być może tak jest, ale czy rezygnacja z tych używek gwarantuje mi sto lat życia?


Mało ci wiedzy? Odwiedź sweeteners.org, EFSA i diabetyk.org

To, że będę od dziś jadł same eko-przysmaki nie zrobi ze mnie niezniszczalnego eko-bohatera. Ja do wysoko przetworzonych produktów nic nie mam, kupuję i raczej nie sprawdzam ich składu. Biorę to, co lubię i powiem wam, że nawet nie wiem, ile chemii zalega w mojej lodówce. Idę sprawdzić. 

Po pięciu minutach...

Cukier. Wszędzie cukier. Nawet produkty, co do których byłem pewien, że zawierają chemię, miały jej mało albo wcale - makrela w puszce, keczup, parówki z paczki, jakiś puszysty serek, kisiele i fixy były wyposażone w różnego rodzaju E, ale zero śladu tego, czego szukałem, czyli E951. 


Może miałem szczęście, może akurat wszystko zjadłem, a może po prostu nieświadomie nie kupuję takich rzeczy. Jedynie guma do żucia ma w swoim składzie aspartam, ale pokażcie mi taką, która go nie ma. Liczyłem też, że znajdę go w paście do zębów, ale nic z tego.

Szczerze mówiąc nie widzę powodu, dla którego aspartam miałby być pierwszym problemem tego świata. Podstawowa żywność go nie zawiera, a cała reszta - jeśli już posiada jakiś słodzik - to dodatki, których nie potrzebujesz, żeby przeżyć.

Gdybyś jednak kiedykolwiek miał, miała dylemat czy symbol E951 to trucizna - pomyśl logicznie. Jeśli jesteś zdrowy/a, to nic, co leży na półkach w sklepie, nie może ci zaszkodzić i zamiast studiować skład, spójrz lepiej na termin ważności - tak naprawdę nie ma nic gorszego niż biegunka.

A tak poza tym - imponują mi ludzie, którzy w wieku 90 i więcej lat potrafią powiedzieć, że się nie oszczędzali, a sekret ich długowieczności to uśmiech, papieros i łyk dobrego alkoholu przed pójściem spać.