Każdy je lubi. Od czasu do czasu rzecz jasna. Ja najbardziej lubię do piwa, bo wkurza mnie samo picie bez zagryzania czymkolwiek. No tak mam, więc się z wami podzielę. Oczywiście inspiracją, bo przecież nie przekąskami!
1. Prażone orzechy nerkowca. Solone. Smakują wybitnie i to jest moje ostatnie odkrycie. Pistacje przy nich wymiękają, bo najczęściej są za słone. A te są idealne. Możecie kupić je w Biedronce i to jest chyba najtańsza opcja, choć nerkowce same w sobie są drogie i nawet tam kosztują 45 zł za kg. No ale żeby tak porządnie się nimi zapchać to wystarczy marne 100 g, a 4,50 to już nie jest taki znowu majątek.
2. Finn Crisp - Original. To ważne, bo są jeszcze inne rodzaje, ale oryginalne są najlepsze. Widzicie na fotce, że to żytni, chrupiący chlebek, na który możecie położyć wszystko, co się wam podoba. Ja kocham go jeść na sucho i w zasadzie na jednym posiedzeniu potrafię wyczyścić całe opakowanie. A to tak mniej więcej dwa-trzy piwka. Tylko nie myślcie, że to kolejna odmiana Wasy! To jest sto razy lepszy towar i niestety trudniej dostępny, bo tylko w tych lepszych sklepach typu Piotr i Paweł albo Alma (i podobno Tesco, ale nie sprawdzałem). Średnia cena to około 5 zł.
3. Lorenz orzeszki w wasabi. Jest coraz więcej odmian tych orzeszków, ale wasabi nie mają konkurencji. Jeśli nie wiecie co to takiego, to dokładnie powie wam wikipedia, ale w Polsce znany jest głównie z tego, że jest konieczny do przygotowania sushi i sashimi. Na pewno nie kupicie ich w Biedronce ani w Lidlu - tam mogą się zdarzyć podróbki, ale nie kupujcie ich bo nie są dobre. Za to Lorenza spokojnie powinni mieć nawet w Społemie, a cena to też koło piątki.
4. Paluszki Lajkonik - Junior. Dokładnie te, dla dzieci. Bo mają o wiele mniej soli niż te tradycyjne i są o niebo lepsze w smaku. I nie chce się po nich tak bardzo pić. I zawsze są w większych paczkach (ciekawe dlaczego?). Do kupienia wszędzie - od Biedronek po stacje benzynowe, czyli w praktyce są najczęstszą przekąską do piwa i nie tylko.
5. SunBites, czyli 'chrupiące listki wielozbożowe'. Gdyby mi kiedyś jakaś hostessa nie wcisnęła ich na promocji w markecie to pewnie do tej pory nie znałbym ich smaku. A tak są na 5. miejscu mojego zestawienia, bo są INNE od tych wszystkich standardowych chipsów. Serio mają w sobie te ziarenka zbóż, smakują dość intensywnie, że chce się jeść i jeść, ale pakowane są w małe paczuszki co sprawia, że ich ilość jest optymalna. Próbowałem 'pomidorów z ziołami' i 'wiosennych warzyw', ale są też i owocowe smaki. We wszystkich normalnych marketach, nie-dyskontach, i za ponad 3 zł powinniście to spokojnie dostać.
A Wy co podjadacie do piwa? Albo w podróży? Dawajcie, ja lubię eksperymenty :)