16 wrz 2012

WIĘCEJ ZUPY? JEST SPOSÓB


Oto nasi rodzimi spece od wciskania ciemnoty (dla zniesmaczonych i zaspanych - marketingowcy) uchylają rąbka tajemnicy zawodowej i pokazują, jak łatwo obalić fundamentalne prawa fizyki. Czyli o tym, jak więcej znaczy mniej albo tyle samo. Broń boże więcej! Inaczej skorzystam na tym ja i miliony innych farciarzy. Nie, nie. Nie o to w tym biznesie chodzi.

Wcale nie szukałem, ale znalazłem. Niby nic nowego, ale tak się właśnie traktuje nas, konsumentów. I to też nic nowego, bo każdy Polak wie, że promocje to jeden wielki pic na wodę. Kup 3 jogurty a 1 dostaniesz gratis. Piwo 0,65 litra w ośmiopaku 5% taniej. No przecież wiadomo, że nikt tego na poczekaniu nie oblicza czy bardziej opłaca się wziąć te piwa pojedynczo, w mniejszym rozmiarze i w dwóch osobnych koszykach, płacąc po połowie kartą i gotówką. Masz wykrzyczane na opakowaniu, że PROMOCJA i hulaj dusza, bierzemy to, co nam wciskają, bo czujemy że osiągnęliśmy lepszy wynik niż planowaliśmy. I nikomu nic do tego, że to i tak zapewne jedna wielka ściema. Bo niby skąd mamy to wiedzieć na pewno? 

A tu proszę - jest dowód. Całkiem przypadkowo, bo akurat nie zauważyłem, że w lodówce stoi kupiony kilka miesięcy temu koncentrat i kupiłem kolejny. Dam sobie uciąć coś, że podobne sytuacje zbyt często się nie zdarzają (być może u Was jest, było inaczej), a jeszcze rzadziej ktoś zwróci na to uwagę.

I tak się ten interes kręci. Widać to szczególnie w dyskontach wszelkiej maści, bo tam do wyboru mam produkt maksymalnie 2 marek (z czego jedna o tradycyjnie nic niemówiącej nam nazwie) i żadnych szans na porównanie - ani cenowe, ani ilościowe. Jakimś wyjściem jest bieganie od marketu do marketu, ale... no właśnie. Nie ucieknę od tego, mogę jedynie podczas zakupów zamknąć oczy. Tylko czy będąc przez chwilę niewidomym, jestem w stanie świadomie uniknąć kolejnej fantastycznej promocji? No właśnie.

A Wam udało się kiedykolwiek trafić na podobnie bezczelny zabieg marketingowy?