4 paź 2013

TO JAK SIĘ JE PRZEZ INTERNET ?


I tym oto wpisem współpraca z Foodpandą dobiega końca. Ja was z góry lojalnie uprzedzam, że tekst będzie dłuższy niż zwykle. Trochę w tym mojej winy, bo sam ustaliłem takie zasady - pięciu szczęśliwców, w zamian za zwycięstwo w konkursie, podzieli się swoją opinią o serwisie, a ja je wszystkie wrzucę na bloga. I tu cała reszta winy spada na moich wylewnych czytelników, którzy zamiast kilku zdań postanowili stworzyć elaboraty o Foodpandzie. A ja to muszę teraz wszystko pomieścić...

Ale na początek najważniejsze, czyli moje zdanie. Uznałem, że skoro będę miał wsparcie, to do wiarygodnej oceny wystarczy jedno moje zamówienie. Będzie za to oryginalnie, pełna egzotyka - pomyślałem. I zamówiłem... pizzę, bo lista 20-stu knajp, które są w stanie do mnie cokolwiek przywieźć, składała się z kebabów, sushi i pizzerii właśnie. Mój grymas jednak szybko zamienił się w uśmiech, bo dostrzegłem tam moje ukochane ostatnio Piatto Bianco - byłem raz, zakochałem się i dlatego to do nich poszło zamówienie. Nie do żadnej "zajebistej pizzy", o której nie mam pojęcia czy rzeczywiście taka jest. Dostaję masę takich ulotek i każdą wyrzucam.

Sama procedura zamawiania jest tak prosta, że szkoda mi tu miejsca na szczegóły. Ot wpisujesz, gdzie mieszkasz, wybierasz knajpę z listy dostępnych i otwartych, wybierasz szamkę, formę płatności i czekasz. W międzyczasie przychodzą ci na maila i na telefon różne powiadomienia, które przekonują, że naprawdę zamówiłeś jedzenie przez internet i to jedzenie naprawdę do ciebie przyjedzie.

No i jest. Zapytałem pana dostawcę czy dużo mają takich zamówień przez sieć. Celowo nie pytałem czy z Foodpandy, bo to przecież nie jego działka, a chciałem poznać jedynie tendencję czy rzeczywiście internet wypiera telefon. Facet powiedział, że od rana do nocy spływają zamówienia z netu i ciężko im to ogarnąć. Ale z moim wyrobili się perfekcyjnie - miało być w godzinę, było w 50 minut. Chciałem zapłacić kartą, płaciłem kartą. Nice.

A sama pizza z Piatto Bianco jak zwykle pyszna, ale trochę za chłodna jak na obiad. W sumie też niczego innego się nie spodziewałem i chyba jeszcze nigdy nie dostałem gorącego żarełka z dowozu. Zresztą nie jest to dla mnie jakiś wielki problem, bo nastawiam sobie zawczasu piekarnik, wrzucam na 5 minut i mam ciepłe.


Wracając jeszcze na chwilę do samego interfejsu Foodpandy, porównałem go z interfejsem dwóch innych portali tego typu. Co jak się okazało nie miało większego sensu, bo wszystkie prezentują się podobnie i działają na tych samych zasadach. No fakt, ciężko tu o jakąś większą innowację. Wszystko co powinno być i ułatwić człowiekowi złożenie zamówienia, jest na swoim miejscu i działa jak należy: filtry-nie filtry, informacje o cenach, dowozach, płatnościach. Zamawiając cokolwiek przez telefon zawsze jest ryzyko, że o coś nie dopytasz, ktoś niedosłyszy, nie odpowie, pomyli się. Albo w ogóle nie odbierze telefonu, różnie bywa. W internetach wszystko masz jak na tacy i skupiasz się na tym, co najważniejsze - na smaku, który chcesz mieć w ustach.

I w sumie jedynym minusem jest to, że tylko 20 knajp dowozi żarcie do mojej okolicy. A nie mieszkam na jakimś poznańskim wygnajewie, tylko w mieście MIEŚCIE. Z ciekawości sprawdziłem, ile dowozi do samego centrum. Wynik - 18. Trochę słabo, ale biorąc pod uwagę że zamówienia z netu sypią się jak dzieci piaskiem, to tych kilkanaście firm musi mieć gigantyczny utarg. A zatem - firmy, trochę dajecie dupy że was na Foodpandzie nie ma. Tym bardziej, że - jak powiedział mi Ralf - wejście na portal macie za free. Ale to wasza sprawa.

Boli też newsletter. Jasne, że nie każdy musi z niego korzystać, ale ja na przykład chciałbym wiedzieć jaka knajpa w moim mieście ma najciekawszą propozycję na dziś. I takie info rzeczywiście dostaję, tyle że w Warszawie to ja jeszcze nie mieszkam i wolałbym dostawać newsy o poznańskich promocjach. Nie wiem, jak w innych miastach, ale w moim to nie działa. 

I tak już powoli kończąc - wyobraź sobie skrzynkę pocztową. A w niej ulotki, masa ulotek. Irytujących, brzydkich, papierowych ulotek. Spójrz na tą skrzynkę. A teraz na Foodpandę. I jeszcze raz na skrzynkę. I znów na Foodpandę. Widzisz różnicę? Przeszłość vs. przyszłość. Tradycja kontra nowoczesność. Ja polecam, a co sądzą inni? Wiesz, gdzie szukać. Ocen miało być pięć, są cztery - też dobrze. I też polecam, bo opinie są różne i każda ma swoją historię :)