To zależy, wiadomo. Głównie od tego, co mamy w głowach, bo przecież nie każdy będzie nosił majtki, które ktoś już kiedyś spocił.
Akurat używanych gaci chyba nigdy nie kupiłem, ale dawno temu sprawiłem sobie empetrójkę. Taką kolorową, miniaturową mp3. No name, bo ja to markowy raczej nie jestem - ważne, jak się komponuje z moim image. Poza tym była tania. No i nowa, bo jednak co nowe, to nowe - pomyślałem. Niezdarta farba, niepopalcowany ekran, gwarancja i tego typu sprawy. Z allegro, od kolesia który co prawda miał ze 20-30 negatywów, ale na setki innych, pozytywnych. Część z nich dotyczyła maleństwa, które zamówiłem, ale... aż tak głęboko nie wszedłem w temat i doczytałem dopiero, gdy empetrójka za cholerę nie chciała się włączyć. Badziew. Łajno. Piszę, dzwonię do frajera (choć w sumie to bardziej ja nim wtedy byłem) kilka razy dziennie przez tydzień. Zero odzewu. A było spojrzeć w komentarze i wiedzieć, że koleś ma kupujących głęboko w dupie.
Dla odmiany 3 lata temu kupiłem skuter. Trochę droższa zabawka niż to empegówno z "wiadomego portalu", więc decyzję też musiałem lepiej przemyśleć. A że miałem dość ograniczony budżet, to wybór między nowym chińskim nonejmem a używanym, ale markowym dwukołowcem był szczytem moich możliwości na tamten czas. Długo biłem się z myślami, niczym kobieta nie mogąca zdecydować o kolorze sukienki. Ale zwalmy to na internety, które bardziej dezorientowały niż pomagały. W końcu zaufałem intuicji (a może doświadczeniu z empetrójką?) i kupiłem używane Piaggio z 2006... Słuchajcie - nie do zdarcia maszyna. Nawet po stłuczce z fordem transitem i efektownym ślizgu po torach tramwajowych w deszczowy listopadowy dzień. Miał chłopak "predyspozycje" i do dziś jest dla mnie wyrocznią przy tego typu dylematach.
Wcześniej i później kupiłem jeszcze masę używanych ciuchów, zdarzył się też poleasingowy laptop, fotel ze śmietnika, telewizor z odzysku, rower od znajomego i francuskie auto po powodzi w Niemczech. Plus kupa innych pierdół, których nie pamiętam. I nie pamiętam, żebym kiedykolwiek żałował. W zasadzie wszystko służy mi do dziś - nie licząc roweru, z którym wiadomo co się stało i skutera, bo sprzedałem. I pomimo wyraźnych oznak starości (kineskopowe tv grube na pół metra, fotel sygnowany czasami Eduardo Gierka) TO SIĘ NIE PSUJE. Co tylko potwierdza teorię, że kiedyś to był sprzęt... na zachodzie robiony... za dolary kupowany...
Ok, teoria teorią, ale teraz teoretycznie mamy technologię, która w teorii pozwala stworzyć świat, w którym teoretycznie wszystko działa i żyje sobie wiecznie. W teorii. Bez usterek, napraw i wymiany tego co nie działa. Nigdy się to rzecz jasna nie wydarzy, ale marzenia warto mieć.
Bo wiecie - złapałem się na tym, że zanim kupię cokolwiek nowego, zastanawiam się czy aby mi się to za chwilę nie spierdzieli. Szukam nalepki "made in" i czy w okolicy jest jakiś serwis w razie co. Zaznajamiam się z warunkami zwrotu, reklamacji, nieprzekonany kupuję, obchodzę się z tym jak z jajkiem i żadnej przyjemności z tego nie mam. No prawie, bo różnie bywa.
I tak sobie myślę, że czas obalić co niektóre mity w temacie używanego towaru. Bo jeśli ktoś coś takiego sprzedaje i do tego tanio, to...
To nie znaczy, że to coś nie działa. A jak nie działa, to pisze, że nie działa.
To znaczy, że jest sprawdzone. Tyle, że niepotrzebne. Ma się kurzyć?
To nie znaczy, że lewizna. Wystarczy poczytać komentarze.
To znaczy, że chce się pozbyć problemu. Bo np. zagraca mu piwnicę i nie ma gdzie węgla zrzucić.
To nie znaczy, że chce uciec z twoimi pieniędzmi. Skarbówka jesteś? Nie traktuj wszystkich jak złodziei.
To znaczy, że kasa nie jest najważniejsza. A ty myślisz jak typowy Polak: tanio = podejrzanie, drogo = za drogo.
Tak to może wyglądać w przypadku nowych rzeczy. Mp3 była tania i nie dała rady. Gdybym chciał nówkę Soniaka, musiałbym ze 3 miechy oszczędzać, aż by mi się w końcu odechciało. Przy takim rozstrzale cenowo-jakościowym złotym środkiem jest zakup porządnej używki. A że ktoś tego dotykał, może nawet poślinił, a z słuchawek trzeba wyciągać woskowinę? Nie rusza mnie to jakoś. To kwestia ustawienia sobie priorytetów i pewnie mając nieskończoną ilość gotówki w skarbonce gromadziłbym w domu same najnowsze cuda. Ale jest jak jest i jeśli muszę coś mieć (lub bardzo chcę), to używany towar biorę w ciemno, bo nigdy się nie zawiodłem.
Albo nie pamiętam tego.
Zresztą - każdy z nas miał, ma albo będzie mieć partnera, który jakby nie patrzyć był, jest lub będzie towarem używanym :) Dlatego nie rozumiem tych, którym gęba krzywi się na widok rzeczy z drugiej albo i trzeciej ręki.
I teraz jestem ciekaw, jak się mają Wasze wybory zakupowe :)
I teraz jestem ciekaw, jak się mają Wasze wybory zakupowe :)
