Uwaga, uwaga - sensacyjny komunikat! Wczoraj świat obiegła informacja, że Google ma w dupie naszą prywatność! Tak, tak - wszyscy używający gmaila, plusa i youtube mogą czuć się zszokowani, bezczelnie oszukani i bezpardonowo sfaulowani. Bo "dżudżlowi" właśnie się wymsknęło, że mojego maila może sobie bezkarnie inwigilować i ja nie mogę mieć pretensji. No fakt - nie mam.
Mnie ten szokujący news ani trochę nie zszokował. Ja po prostu mam świadomość, że podając wszędzie w sieci swoje dane, różni ludzie mogą mnie szpiegować. Wiedzą, co do kogo piszę, gdzie jakie foty wrzucam i jakiego porno szukam w necie. Nie wierzę w żadne zapewnienia i polityki prywatności w sieci - nie ma czegoś takiego.
Spójrzcie, pierwsza z brzegu polityka prywatności pewnego popularnego serwisu informacyjnego - tak brzmi jeden z punktów:
Dostęp mają jedynie pracownicy... Kurde, nieważne jacy pracownicy. Mają dostęp, czyli mogą robić z naszymi danymi, co chcą. I robią to. Po cichu i między sobą, ale tak się dzieje. Może nie wszyscy czytają twoje maile, ale nieraz i nie dziesięć podawałeś przy rejestracji swój adres i numer telefonu, bo to takie niby konieczne. A potem 7 rano dzwoni do ciebie panienka z call center i wciska ciemnotę. Skandal? Przecież nikt cię nie zmuszał do zakładania konta na redtube.
Powoli dochodzimy do momentu, w którym 99% ludzi na całym świecie będzie on-line. Opierają się jeszcze tylko weterani wojenni i emerytowane zakonnice, ale jeszcze parę lat i problem zginie... zniknie! A ten 1 procent to rezerwa na eskimosów i Koreę Północną. Niekoniecznie każdy będzie miał konto na fb, ale bez e-konta bankowego i poczty raczej się nie obejdzie. Zresztą - wszystko co do tej pory robimy w realu, kiedyś będzie miało swój odpowiednik w sieci. Appka na to mówią. Zobacz, jeszcze do niedawna pizzę mogłeś zamówić tylko przez telefon, a teraz trzy kliki i masz ją na stole. Zapłacisz za nią gotówką lub kartą, ale za chwilę będziesz mógł to zrobić... telefonem. Taka sytuacja.
Podsumowując - jeśli jeszcze nie miałeś okazji oddać wujowi Google'owi swojej prywatności, bo np. jesteś eskimosem lub Koreańczykiem, to nie masz się z czego cieszyć. Też cię to czeka, bo jak nie Larry, to inny Zuckerberg cię dopadnie. Oni po prostu mają taką misję - chcą nas od siebie uzależnić i wiedzą jak to robić, żebyś dał wszystko, czego potrzebują. Z uśmiechem na ustach i pocałunkiem w rękę.
Mnie też mają. Co mam zrobić, przecież się nie potnę. Ani konta nie usunę, bo przejście gdziekolwiek indziej też wiąże się z deptaniem mojej prywatności. Wiem o tym. I mam to gdzieś, bo nie wysyłam maili o treści ZAMACH, żeby się czegokolwiek bać. Póki nikt z byle powodu nie robi mi nalotu na chatę - jestem spokojny, uśmiecham się i ślę Billowi całusy :*
A Wy macie opory przed zostawianiem swoich danych w sieci?
A Wy macie opory przed zostawianiem swoich danych w sieci?