4 cze 2013

MAŁŻE MÓWIĄ ŻE KRANÓWA JEST SPOKO

Pijecie wodę z kranu? Taką prosto z rury? Nie, nie pijecie. Większość Polaków nie pije i ja też, jak nie muszę. Od roku nie kupuję też wody w butelkach, bo kupiłem sobie dzbanek z filtrem - idealne rozwiązanie i masa gotówki zostaje w portfelu. WTEM! Słyszę w TVN, że w Krakowie mają najczystszą kranówę w Polsce i można ją pić bez opamiętania. A wczoraj odezwał się Poznań i ponoć tu też nie trzeba jej gotować.

Nie jestem zawodowym badaczem wody, więc nie wiem ile w tym prawdy, ale z drugiej strony nie mam też pojęcia, co znajduje się w takiej Kropli Beskidu albo innej Biedrowiance. Podoba mi się za to, że firmy wodociągowe zaczęły w końcu walkę o klienta, bo jakby nie patrzeć za wodę z kranu się płaci, a im więcej jej poleci, tym więcej kasy wpadnie do kieszeni takich firm. A wiecie ile kosztuje litr kranówki w Poznaniu? 0,004 zł. Mniej niż pół grosza. Zero w przybliżeniu. 100 razy mniej niż taki litr w butelce.

Dobra, ale muszą mieć jakieś podstawy, żeby nakłaniać nas do czegoś, co świadomie postrzegamy jako ryzykowne. No bo jak woda za twarda, to nam kamienie na nerkach wyrosną, a jak chlorowana to wrzody na żołądku i w ogóle zaraz zaczniemy świecić. No mamy jakiś taki dziwny lęk przed słowem 'pierwiastek' nie mówiąc już o ich nazwach. Ale to raczej wina pani od chemii i tego pokręconego Mendelejewa (nie można było prościej?).

No więc podstawy, żeby zmienić nasze myślenie o kranówie, są. I to mocne, bo wyniki badań mówią same za siebie. Jakiś czas temu Brita (ta firma od dzbanków, ale nie mojego) wystartowała z serią takich badań w największych miastach Polski. Najciekawsze wyniki zawsze dają ślepe testy - zasłaniają wam oczy i każą próbować. Okazało się, że smakowo i zapachowo trudno było ludziom odróżnić wodę z kranu od tej z butelek czy z filtra. I co ciekawe, im woda twardsza, tym smaczniejsza.


Inna sprawa, że nie rozumiem po co komu smak wody. Woda ma gasić pragnienie, ma uzupełniać braki mineralne, ma być neutralna i nie mieć skutków ubocznych. Dla smaku pije się piwo, colę, herbatę albo wodę smakową, ale to już jest mega słaba opcja.

W ogóle twarda woda może źle wpływać na jakość prania, ogrzewanie w kaloryferach, nawet na to czy się dobrze umyjecie czy nie, ale nie na organizm, bo zawiera sporo więcej wapnia i magnezu, który - zwłaszcza w przypadku takich kawojebców jak ja - trzeba regularnie uzupełniać.

Ogólnie z badań wynika, że jest bardziej niż git. W kranówie nie ma żadnych bakterii, żadnego syfu z szamba, nawozów z pola, śmieci z lasu, niczego nie ma. Ale to nie Kononowicz jest autorem tych badań a poważne firmy laboratoryjne, więc można im wierzyć. Tym bardziej, że podobno mogę nawet wyrzucić mój ukochany dzbanek, bo filtr wcale nie zatrzymuje chloru, a zatrzymuje mi magnez, dzięki któremu po trzech kubkach kawy dziennie nie mam wieczornego zjazdu.


Zresztą najbardziej przekonują mnie małże, których używa się do badania jakości wody - jeśli małżom woda nie smakuje to się po prostu zamykają, a jak wszystko jest w porządku - leżą otwarte i zadowolone z życia, zupełnie jak ludzie. To właśnie te małe małże spełniają funkcję takiego naturalnego filtra, więc teoretycznie ten co mam w domu mógłbym wyrzucić do kosza.

Ciekawą rzecz możecie zaobserwować w dyskontach, perfidnie zaglądając ludziom do koszyków. Pakują do nich najtańszą możliwą podróbę coca-coli, najtańsze soki, no i najtańszą wodę. Spoko, szukają oszczędności kosztem jakości. Ale nie wpadną na to, że zamiast nosić ją litrami na trzecie piętro kamienicy, taka sama albo lepsza leci im z kranu. Kwestia zmiany nastawienia i to właśnie próbuje się robić w Poznaniu.

Nie wszyscy pewnie uwierzą i nadal będą przepłacać za wodę w plastiku, ale to ich wybór. Ja wybieram kran.





Tak się rozpisałem o tej wodzie... Pijecie ją w ogóle? Bo znam takich, co nie tkną nawet.