15 lis 2012

TAKA GAZETA A TAKI WSTYD...


O portalu Gazeta.pl i artykułach tam zamieszczanych krążą legendy. Że głupie, że bez sensu, że denne i żenujące, pisane przez pseudodziennikarzy-amatorów bez szkoły. Nie mówię tu o newsach na czołówkę czy o blogach pisanych przez znane publicznie osoby. Myślę o tych pobocznych tekstach, schowanych gdzieś głęboko wpisach, pod kategoriami w stylu "deser" albo "styl życia". Ja  rozumiem, ze wszystkie te portale muszą czymś zapychać dziury, że Internet ma nieskończoną pojemność i że studenci muszą od czegoś zacząć, ale szkoda że to my, czytelnicy, dostajemy tą tandetą w twarz.

Jasne, że nikt nas nie zmusza do czytania. Ale spójrzcie tylko na nagłówki tych tekstów - krzyczą, zachęcają, błagają o "read more".  Są na tyle intrygujące i frapujące, że człowiek licząc na fascynującą treść i odkrywcze podejście do tematu, klika. I dostaje gówno. Bo zwróćcie uwagę - mimo wszystko tytuł niesie w sobie tą wartość, wywiera wrażenie, że pod spodem rzeczywiście kryje się coś ciekawego. Jest zwyczajnie mądry i trafia do inteligentnego czytelnika, który chce się czegoś nowego dowiedzieć. A to jest sztuka - na tyle zaciekawić takiego człowieka, żeby ten kliknął "dalej" i jednocześnie nie splamić się tytułem rodem z Faktu czy SE.


Problem zaczyna się za chwilę, kiedy okazuje się, że nagłówek swoją treścią i ładunkiem emocjonalnym zdecydowanie przebija samą treść, a im dalej, tym ma ona coraz mniej wspólnego z samym tytułem i zaczyna zwyczajnie człowieka irytować. Bo nie po to tu przyszedł.


Niby o to chodzi, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie, tych pierwszych kilka słów. Ale wystarczy, że pod ciekawym nagłówkiem przeczytam 2 takie miałkie teksty i już tam nie wrócę. Trzeci będzie przecież tak samo durny i szkoda mojego czasu na to.


A to moja dzisiejsza inspiracja, czyli Najbardziej wstydliwe rzeczy, które robiliśmy w dzieciństwie. Pseudomądrości jakiejś zakompleksionej stażystki przyjętej do redakcji po znajomości przez wujka-naczelnego.


Do tego jeszcze "ranking", czyli wnoszę, że idzie od rzeczy bardziej do tych mniej wstydliwych.


Ja złamię tą konwencję i pójdę od końca.


#6 - Małe oszustwa - podrobienie podpisu rodzica czy oceny w dzienniku.

Napisanie sobie samemu usprawiedliwienia za wagary, podpisanie za rodzica uwagi w dzienniczku czy fatalnych ocen na semestr to kolejne z naszych wstydliwych wspomnień. Albo samodzielne dopisanie sobie czwórki gdy nauczyciel matematyki poprosił o przyniesienie dziennika. To oszustwo miało zaoszczędzić nam stresu a nadal wywołuje rumieniec wstydu na twarzy.
U pani autorki na pewno. Chwila wstydu mogła nastąpić tylko wtedy, kiedy nas na tym złapano. Czyli za dzieciaka, a nie dziś, kiedy szkołę mamy dawno za sobą.
A podrobiony podpis na zwolnieniu wiele razy ratował nam, biedakom, nasz mały tyłek. Kto wie, jak by się potoczyło nasze dorosłe życie, gdybyśmy tego dnia poszli do szkoły i zarobili ndst za brak zadania domowego. Może bazar, może ławka w parku? A tak, dziś mamy problem z głowy i żadnego poczucia wstydu.

#5 - Moczenie nocne i wpadki w dzień.

Zdarzyło się nam nie zdążyć do toalety i cała grupa w przedszkolu czy szkolna klasa miała używanie. Często długo moczyliśmy się w nocy a w tamtych czasach był to powód do wstydu i reprymendy. Im starsze dziecko miało taki problem, tym gorzej było to odbierane.
Tego jeszcze brakuje, żebyśmy się wstydzili za to, że sikaliśmy w majty za młodu. Śmiech na sali i jaja w panią autorkę. Cóż, widocznie jej trauma z dzieciństwa nadal daje o sobie znać i to z niej dzieciaki miały "używanie" (WTF, kto dziś "używa" takich zwrotów?).
Ja w przedszkolu zrobiłem kupę podczas snu i zorientowałem się dopiero, kiedy nas wybudzano. Grzecznie dałem się paniom podmyć i poszedłem na obiad. Dzieciaki dziwnie się patrzyły, ale chyba nikt się nie śmiał. W każdym razie pamiętam, że miałem to gdzieś - nie płakałem i nie wołałem mamusi.

#4 - Poznawanie erotyki w tajemnicy.

Poznawanie własnego ciała to dla wielu temat tabu. Podobnie jak pierwsze gry w butelkę z klasą czy podkradanie rodzicom pisemek i zdjęć porno w czasach gdy nie można ich było znaleźć w internecie. Albo podglądanie rodzeństwa gdy przebierało się w łazience. Wstydziliśmy się, ale ciekawość była silniejsza.
To nie wstydliwe, ale ekscytujące. Bo niby jak mamy poznać swoje ciało nie dotykając się tu i tam? Albo zobaczyć, jak wygląda i rusza się kobiecy biust, jeśli nie oglądając pornosy? Ja po swoim pierwszym seansie z filmem porno nie czułem ani zażenowania, ani nie było mi głupio, ani "o jezu, co mama powie". Wiadomo, że nie będziemy się tym chwalić przed rodzicami, ale to nie z powodu wstydu, tylko jest to nasza intymna sprawa i nie każdemu trzeba o tym opowiadać. Tym bardziej, że jak się wygadamy, to będą nas bardziej pilnować, a spod łóżka poznikają wszystkie "dorosłe" gadżety.

#3 - Dokuczanie kolegom z powodu inności.

Wystarczyło być grubszym niż rówieśnicy albo mieć jakiś defekt - odstające uszy czy długi nos by koledzy nie dawali spokoju. Często dziecko był wyśmiewane i traktowane jako gorsze tylko dlatego, że wyglądało inaczej,  posługiwało się lewą ręką albo jego rodzice mieli nietypowe poglądy czy metody wychowawcze.
Ale kto ma tu odczuwać wstyd wg pani autorki? Dzieciak, bo jego rodzice są Żydami czy chłopaki, które z tego powodu nim gardziły? Te 20 lat temu gardzące małolaty, teraz pałują się z policjantami na marszach niepodległości i ani wtedy, ani dziś nie odczuwały żadnego wstydu. A kolega Żydek? Mogło być mu przykro, ale na pewno nie wstyd.

#2 - Podkradanie pieniędzy i drobnych rzeczy

Drobne sumy wyjęte z portmonetki mamy pozostawionej na widoku, zerwane jabłka z działki sąsiada, wsunięty do kieszeni ładny grzebyk koleżanki czy gumy do żucia ze szkolnego sklepiku. Wielu z nas zdarzyło się coś drobnego ukraść, czego do dziś się wstydzimy.
Widzę, że pani autorka do dziś bije się po twarzy za to, że lata świetlne temu nażarła się czereśni z drzewa sąsiada. To nic, że gałąź opadała na jej podwórko - ona do dziś ma wyrzuty. Proszę odkupić sąsiadowi te owoce, matce oddać 3,50 a koleżance grzebień. Może uda się powrócić do równowagi psychicznej, przestać topić ten wstyd w alkoholu i następnym razem napisze pani coś na trzeźwo.

#1 - Eksperymenty z używkami.

Zdarzyło nam się za młodu próbować jak smakuje wódka albo wypić tanie wino. Na imprezach podpalaliśmy papierosy, próbowaliśmy marihuany i innych wynalazków. Podczas eksperymentów z alkoholami podkradanymi z barku rodziców robiliśmy rzeczy, których do dziś się wstydzimy.
No i czego się tu wstydzić? Tak się poznaje świat i samego siebie. A że rodzice nie pozwalali? Taka ich rola, co mieli zrobić. A młody człowiek i tak wie swoje, spróbuje i będzie wiedział czy warto. Od razu albo po latach.
Swoją drogą wierzycie w to, że Wasi starzy robią Wam teraz wyrzuty i wpędzają w poczucie wstydu za to, że 15 lat temu zapaliliście trawkę? Wy pewnie nie, ale rodzice pani autorki tekstu z pewnością zamykają ją piwnicy za otwarcie puszki piwa w młodości.

BTW.

Chłopcy w wieku dziecięcym pokazują sobie siusiaki, a jak są już trochę starsi to sobie je mierzą. I nie robią tego po pijaku, a to też dość wstydliwy eksperyment. Ale standardowy, każdy to przeszedł. Nie trzeba więc zabierać rodzicom butelek, żeby sobie zrobić ciekawe doświadczenie, bo dzieciaki mają sporą wyobraźnię i nie muszą wspomagać się alkoholem.

Ale pani autorka tekstu chyba jednak musiała i tak jej zostało.


Nie chcę czytać takich tekstów więcej, ale nigdy nie wiem, co kryje się za nagłówkiem. Kiedy odkrywam, po przeczytaniu kilku linijek wychodzę. Tyle, że i tak jest już za późno - kliknąłem, niby nic nie tracę, ale wkurza mnie, że dałem się złapać i nabiłem Gazecie statystykę. Teraz mi dopiero WSTYD.




Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!