Dziś będzie na spokojnie, bo wydarzyło się coś ważnego. Dla mnie i pewnie dla wielu z Was. Od ponad tygodnia w kioskach możemy kupić Przekrój w zupełnie nowej odsłonie. Cieszy mnie to niezmiernie, bo kiedyś byłem stałym czytelnikiem tego pisma, ale na przestrzeni ostatnich 3 lat zbadziewiło się ono niesamowicie. Pytanie tylko, czy jest to już zmartwychwstanie czy jednak nadal mamy do czynienia z żywym trupem.
Na początek trochę historii - ale krótko. Stary, dobry Przekrój skończył się (dla mnie - blogera rocznik '85) wraz z odejściem Piotra Najsztuba jako red. nacz. Wtedy postanowiono zmienić profil pisma i mocno uderzyć w kulturę i sztukę, ale nie w tonie mainstreamowym, bez recenzji najnowszych batmanów i spidermanów, a w formie awangardowej i nastawionej na nowe wzorce, przystępnej dla czytelnika inteligentnego i zaangażowanego. Takich jednak okazało się zbyt mało i plan nie wypalił. Dodatkowo właściciel marki, pan Hajdarowicz, wprowadził opłaty za korzystanie z serwisu internetowego Przekrój, co skutecznie odrzuciło młodą klientelę, a ucieszyło Wprost, Newsweeka i całą resztę konkurencji.
Prawie rok temu przyszedł czas na kolejną zmianę tematyki. Tym razem dominować miały społeczeństwo i polityka, ta lewostronna. Założono, że społeczeństwo potrzebuje alternatywy dla RzePy i Uważam Rze (bo to ten sam wydawca), że skoro jest popyt na prawicowe poglądy, to będzie i na lewackie. Zrezygnowano z krzewienia kultury dla wybranych, a postawiono na kwestie społeczne i problemowe zabarwione lewicowym podejściem. To też się nie udało.
Od 2007 Przekrój stracił ponad połowę sprzedaży. Zmieniali się redaktorzy, dziennikarze, felietoniści. Tylko Raczkowski dzielnie się trzymał i trzyma do dziś, ale to klasa sama w sobie i jemu akurat te zmiany nie szkodzą.
Od zeszłego tygodnia Przekrój prowadzą Zuza Ziomecka i Marcin Prokop. I od razu widać zmiany. Na początek kolejny facelifiting, okładka to już nie jakieś rysowane tanim pisakiem bazgroły, a powrót do konwencji z czasów "najsztubowych", czyli zdjęcie głównej postaci (lub tematu) numeru. W środku mamy kolejne nowości - nowe działy nastawione na sprawy aktualne i życiowe. Gołym okiem widać, że nowi naczelni starają się przeciągnąć na swoją stronę czytelników młodych, których życie skupia się na notorycznym szukaniu pracy (dział "zawodówka"), życiu w otaczającej rzeczywistości ("grube sprawy"), nowinkach technicznych i tym, gdzie wyjść dziś wieczorem (dział "lifestyle" i czasem "tematy tygodnia").
Przekrój na nowo jest pisany językiem nowoczesnym, lekkim i przystępnym, a czasem wręcz blogerskim - takie mam odczucie. Przekrój analizuje i docieka (choć czasem zbyt powierzchownie), formułuje opinie i wnioski, kształtuje światopogląd głównie młodego, wielkomiejskiego człowieka. Jak każde medium trochę koloryzuje, nagina pewne fakty, część pomija (mimo wszystko ciężko jest uwolnić się od polityki - przeczytajcie tekst z pierwszego numeru o oZUSowaniu umów śmieciowych), ale na nowo zaczyna być wyraziste i zauważalne.
Znajdziemy tam artykuły zupełnie autorskie, ale i te żywcem ściągnięte z internetu, o których świat wie już od kilku dobrych dni. Ale w końcu to tygodnik, więc nie wymagajmy zbyt wiele. Są małokontrowersyjne wywiady z kontrowersyjnymi osobowościami (narazie Masłowska i Mazurówna) i celne komentarze (Tymon i Maciej Nowak - ten od teatru). Dla ceniących analityczne podejście do tematu znajdą się tabelki, wykresy i grafy. Dzięki temu liczby nie zlewają się z tekstem i wygląda to przejrzyście, choć wielu na widok takiego podejścia rodem z pracy magisterskiej z pewnością zrobi się niedobrze.
Wprawdzie brakuje Przekrojowi pewnej spójności tematycznej, ale mam wrażenie, że naczelni pierwszymi numerami chcą trochę wybadać rynek i wsłuchać się w głos społeczeństwa, zatem dajmy im czas. Choć z drugiej strony im młodsze pokolenie, tym większa tolerancja dla wszechobecnego chaosu, więc może ta formuła jest po prostu trafna i zamierzona. W każdym razie widać, że "nowi" nie zamykają sobie żadnej drogi i nie obierają żadnego "słusznego" kierunku. A to już jest zmiana na lepsze.
Plusem obiektywnym jest na pewno fakt zwiększenia objętości Przekroju z 52 do 84 stron przy niezmienionej cenie (nadal 3,99). To zawsze działa. Sam kupiłem parę razy jakiś tygodnik tylko dlatego, że było dużo do przeczytania i bez względu na zawartość. Na podróż. Poczekajmy jednak, bo może to tylko promocja na parę numerów, a tak się już przecież zdarzało.
Obiektywny minus - za korektę tekstów. Każdy artykuł w numerze #1 to przynajmniej kilka literówek i dziwnych złączeń wyrazów, które połączone raczej nie powinny być. Państwo naczelni z pewnością byli zbyt zabiegani i zestresowani przed debiutem, żeby o takich detalach myśleć. Zatem póki co - tylko klaps. A firmie korygującej - dodatkowe szkolenie z ortografii.
Nowy Przekrój pełen jest młodych ludzi - młodych wiekiem, temperamentem lub osobowością: od naczelnych po bohaterów poszczególnych tekstów. W połączeniu z bardziej nowoczesną tematyką to bardzo duży atut i najwyższy czas na taką zmianę, bo pomoże przekonać ludzi nie tylko do częstszego szeleszczenia papierem, ale przyciągnie ich także przed ekrany laptopów i coraz popularniejszych przecież tabletów. A raczej nie wyobrażam sobie, żeby przemawiała do ludzi opcja czytania na iPadzie wspominek z historii czy odkrywania nowych wartości kulturalnych.
Przekrój przez ostatnie lata dostawał mocno po głowie od czytelników, ale nikt nie potrafił dostrzec, że to sygnał do zmian. Chciał iść pod prąd i wychować sobie czytelników - na zasadzie, że "to oni są dla mnie, a nie ja dla nich". Tak może sobie myśleć bloger, który poświęca jedynie swój (cenny, a jakże) czas, a nie poważne czasopismo z mnóstwem zobowiązań na karku - wobec swoich dziennikarzy i przede wszystkim czytelników. Ziomecka i Prokop dają nadzieję, że będzie lepiej. I już jest. Póki co tylko dlatego, że gorzej być nie może, ale liczę, że to się niedługo zmieni.
Powodzenia!
PS.
Poniżej zamieszczam ten sam tekst, ale w innej, bardziej atrakcyjnej formie - wideo. Daje większe możliwości graficzne, a poza tym możecie zobaczyć, ile czasu zajmie Wam przeczytanie tekstu. Zobaczcie czy Wam też odpowiada takie rozwiązanie i dajcie znać.
Podobało Ci się? Nie zgadzasz się? Zostaw komentarz!